„Pomagać innym należy w sposób przemyślany. Potrzebna jest do tego wrażliwość matki czuwającej nad niemowlęciem, która usłyszy każdy szmer i zrozumie każdy sygnał. Ale równie nieodzowny jest rozsądek lekarza, który leczenie poprzedzi diagnozą i nie przepisze wszystkim aspiryny. Pomagać trzeba w sposób zorganizowany…” pisze ks. Andrzej Augustyński CM, prezes Stowarzyszenia „U Siemachy” oraz Pełnomocnik Prezydenta Krakowa ds. Młodzieży w artykule „Targowisko dobroczynności” opublikowanym w „Dzienniku Polskim”. Autor podejmuje w nim ważny, zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy w trakcie rozliczania podatków za 2009, temat darowizn – odpisów 1% podatku – dla organizacji pożytku publicznego. A dokładniej sposobu pozyskiwania przez organizacje NGO darowizn od ofiarodawców (podatników).
„Pomagać trzeba blisko i daleko od siebie. Blisko – to znaczy rodzinie, sąsiadom i przyjaciołom. Daleko – czyli za pośrednictwem organizacji, które w naszym imieniu i za nasze pieniądze pomogą wskazanym przez nas środowiskom. Szczególnie strzec się trzeba „pomagania” anonimowym osobom na ulicy. Takie pomaganie jest nieskuteczne, przynosi poważne i długotrwałe szkody. Darowane pieniądze są wydawane niezgodnie z deklarowanym przeznaczeniem. Obdarowany uczy się żyć na rachunek innych i pielęgnuje swoje słabości. Rośnie liczba oszukanych darczyńców, a w ślad za tym spada społeczne zaufanie. W pomaganiu innym należy skoncentrować się na efektach działania, a nie na swoim dobrym samopoczuciu. Liczy się głównie to, czy odbiorca naszej pomocy dokona oczekiwanej i trwałej zmiany w życiu.” – czytamy dalej w artykule.
„Presja skuteczności w pozyskiwaniu środków skłania do sięgania po „ekstremalne” narzędzia. Aby zaszokować, eksponuje się prawdziwe i spreparowane dysfunkcje, poluje na poczucie winy, tropi tych, którzy hojnym gestem postanowią poprawić swój wizerunek, uwodzi salonową uprzejmością lub szermuje poczuciem przyzwoitości. Z etycznego punktu widzenia to nic innego, jak przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka. W natłoku różnorodnych apeli, wezwań i roszczeń czujemy się jak zwierzyna, na którą urządzono nagonkę. W codziennej praktyce działania organizacji pozarządowych przybywa socjotechniki i dogmatycznie stosowanych narzędzi marketingowych. W istocie trudno uwierzyć, że przekazany w blasku fleszy w połowie kwietnia (gdy większość podatników wypełnia PIT-y) wózek dla niepełnosprawnego nie jest zwyczajnie elementem tej kampanii. Tak dalece wyreżyserowana dobroczynność nasuwa podejrzenia o manipulację i wywołuje zwątpienie w szczerość intencji osób działających pro publico bono.
„Organizacje społeczne w celu realizacji zadań statutowych powinny doskonalić swój warsztat, rozwijać współpracę z przedsiębiorcami i administracją publiczną. Nie mogą natomiast działać na wzór agencji reklamowych, których głównym zadaniem jest produkcja komunikatów medialnych na masową skalę. Wówczas bowiem na plan dalszy schodzi działalność statutowa organizacji, a nawet jej beneficjenci. W to miejsce pojawiają się zaś rozliczne działania marketingowe. Duże zespoły ludzkie sondują preferencje społeczne i rozpowszechniają promocyjne treści, skrojone na miarę masowych gustów. Skomplikowane i kosztowne struktury ds. PR zajmują się konstruowaniem jałowych intelektualnie sloganów i emocjonalnym szpikowaniem ich odbiorców.”
Przeczytaj cały artykuł „TARGOWISKO DOBROCZYNNOŚCI” w Dzienniku Polskim.
Tags: 1%, edukacja, media, Misjonarze, Polska, pomoc humanitarna, ubóstwo - pokonanie